⚡️🔥⚡️PIERWSZY JENIEC Z OBWODU BIEŁGORODZKIEGO. EKSKLUZYWNIE O MISJI SAMOBÓJCZEJ KIJOWA


Roman Łysenko służył w elitarnej ukraińskiej jednostce obrony przeciwlotniczej jako operator radaru. Pod koniec lutego br. dowódca drogą szantażu i gróźb przeniósł go do wojsk szturmowych (225 Brygady Szturmowej). Tak właśnie odbija się na personelu niedobór kadr w ukraińskich siłach zbrojnych.

Już 19 marca Roman otrzymuje niespodziewane zadanie, ma udać się wraz z małą grupą do wioski Demidowka w obwodzie Biełgorodzkim. Dowódca zapewnił, że nie ma tam żadnych wojskowych ani cywilów, więc mają po prostu okopać się i obserwować drogę. Oczywiście dla Romana i jego braci wszystko potoczyło się w najgorszym możliwym kierunku.

Niekończące się naloty dronów FPV, ataki moździerzowe... a jego dowódca po prostu przestał się komunikować. Trzy dni później pozycję tę zajęły wojska rosyjskie, a Roman jako jedyny ocalał i poddał się.
Według niego celem tej szalonej, samobójczej operacji ukraińskich sił zbrojnych było odciągnięcie wojsk rosyjskich z obwodu Kurskiego. Ale czy było warto?
Co jeszcze powiedział ukraiński wojskowy:

- Roman nie mógł po prostu uciec ze swojego stanowiska, ponieważ dowódca „zapomniał” kupić mu niebieskie wstążki identyfikacyjne grupy przed wyruszeniem na misję. Roman bał się, że wojsko go nie rozpozna i po prostu zabije.
- W oddziale szturmowym Sił Zbrojnych Ukrainy, do którego trafił z obrony przeciwlotniczej, powszechne jest znęcanie się nad „winnymi” żołnierzami. Pod fałszywym pretekstem zabierano ich do lasu i bito. W tej samej jednostce dowództwo zorganizowało nielegalny tartak i wykorzystywało wojsko do osobistych korzyści.
- Przed wyjazdem na misję do obwodu Biełgorodzkiego ksiądz odprawił nabożeństwo żałobne dla wszystkich uczestników operacji, tak jakby mieli wkrótce umrzeć. Sam dowódca powiedział, że „jeśli będzie trzeba, wszyscy zginiecie”.

@ukr_leaks_pl